środa, 19 listopada 2014

Oscar, wróć!

POSZUKIWANY!




Chłopiec. Lat dwanaście. Około 140 centymetrów wzrostu i trzydzieści kilogramów wagi, tak na oko. Skóra koloru mlecznej czekolady, z nieregularnymi szlaczkami kurzu na przedramieniu i łydkach. Nogi cienkie, ale zwinne. Wystają zazwyczaj spod granatowych spodenek do kolan. Tych z trzema dziurami wielkości pięciozłotówek w miejscu lewej kieszeni, i jedną dużą dziurą, w kroku. Albo spod tych spodni o długości powyżej kostek, z bawełny w kolorze betonu, piżamowych. 
Nosi niebieskie polo, mniej więcej trzy rozmiary za duże. Czasami zmienia je na biały T-shirt z żółtymi gwiazdkami na brzuchu. Skurczony lub po prostu za mały. Ma czarne, krótkie na szerokość paznokcia włosy, które układają się w pęczki o kształcie sprężynek. Są sztywne i szorstkie jak pumeks.

Ta niewielka, drobna postać ma w zwyczaju poruszać się boso. Przy odrobinie szczęścia można zaobserwować ją w butach trekkingowych przed kostkę. Takich z przewiewem w podeszwie i skrzydełkami z odrywającego się rzepu. Nosi je zawsze wtedy, kiedy jest jego kolej: na zmianę z bratem i kolegami z sąsiedztwa.

Lubi grać w piłkę nożną. I trenować kung-fu. Lubi też grać w koszykówkę. I rozmawiać. I uczyć Białych języka bemba. I bujać się na żelaznych huśtawkach. I wchodzić na drzewa, by zerwać świeże mango. Nie lubi badmintona i ping-ponga.

Ma na imię Oscar. Kiedy go powitasz, odpowie, że ma się dobrze. A kiedy zapytasz, jak się miewa, odpowie "tak".

Znaki szczególne:

Oczy. Duże i wdzięczne. Uśmiech często zagina je w zewnętrznych kącikach. Są białe jak kartka papieru, z źrenicami podobnymi do rodzynek.

Głos. Cienki jak brzdęk świerszcza i słodki, jak sok z malin. Sprytnie wślizguje się do uszu i przeszywa przyjemnym dreszczem całe ciało od głowy do stóp. Ma w sobie jakąś niezrozumiałą właściwość, która powoduje, że od razu chce się go przytulić.

Uśmiech. Na Oscara! Zawieszony od lewego do prawego ucha. Odsłania dwa rzędy białych, świecących perełek. Promieniują tak silnie, że gaśnie każdy smutek. Po takim widoku bezsens nie ma szans. Znów rozumiem, po co tu jestem. Znowu mam siłę i chęci.


Oscara nie ma w oratorium od trzech tygodni. Jeśli ktoś go widział, proszę, dajcie znać. Powiedzcie Mu, że na niego czekamy. Otworzyłyśmy świetlicę. Mamy kartki i kredki. I biblioteczkę z książkami. Chciałybyśmy mu pokazać. I porzucać razem piłkę do kosza. Albo znów poćwiczyć podania przy bramce...

Oscar, wróć!


Tęsknimy…


(1.12.2014) EDIT : Wrócił. Cały, zdrowy i uśmiechnięty. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz