Bardzo się zaskoczyłam. A może trochę rozczarowałam?
Wiedzieliście, że Afryka naprawdę
nie jest taka dzika? W Afryce można żyć godnie i… wygodnie. Można żyć „po
europejsku”, a nawet „po światowemu”, w willi z basenem. Można jeździć niezłym
samochodem i dobrze się ubrać. Można się dobrze najeść i dobrze wykształcić. Można
obejrzeć mecz hiszpańskiej ligi piłki nożnej. Można się też leczyć. Tyle, że
czasem trzeba skoczyć samolotem do szpitala w RPA.
Wiedzieliście, że w Zambii można
kupić wszystko? Wszystko, albo prawie wszystko, co potrzeba do normalnego,
znanego nam życia. Szampon Head&Shoulders, żółty ser Goudę, ziemniaki, a
nawet sprowadzany z Polski dżem. Kupisz tu dobry słownik Oxfordu,
przeciwsłoneczne Ray Bany, plazmę na ścianę, ubrania rodem z chińskich centrów
handlowych, telefony – te dotykowe i te z guziczkami, jakie chcesz. Znajdą się nawet wycinanki. Jak chcesz, to zapchasz
brzuch lodami włoskimi i pizzą. Zarejestrujesz telefon w sieci komórkowej. W
Zambii jest wszystko. Tak, jak w Europie. Z tą jednak różnicą, że większości
osób na to nie stać. Nas też. Za kilogram sera żółtego zapłacę około 70zł. Społeczeństwo
po prostu nie ma pieniędzy na to, by normalnie żyć.
Dzielnica willowa skrywa tych, których "stać". Zza murów odgradzających ich od
rzeczywistości, wystają piękne palmy i ukwiecone drzewa. Czasami, gdy akurat
otworzy się brama, widać zaskakujący standard życia.
Gdy pokusisz się o dalszy spacer i pójdziesz wzdłuż drogi
podziurawionym, zaśmieconym poboczem, powita cię wreszcie zbity z desek market. Na żwirowym pustkowiu, zarządzany przez ludzi pustyni. Ciekawi ci ludzie, ciemni w jasnym kurzu. Wszędzie
kamień i piach. Krajobrazu dopełniają małe, ciasne domki
z materiału przypominającego glinę. Na górze zakryte są blachą. Niektóre otacza
drewniany płot, na wzór wiejskiej zagrody. Ta okolica to dom większości dzieci
z naszego oratorium.
Do Youth Centre przychodzą wszyscy. To mikstura tych w butach Lacoste i tych bosych, w podartych czerwonych piżamach z Angry Birds. Mieszanina dezodorantu Adidasa i bliżej niesklasyfikowanego, odrzucającego zapachu. To codziennie nowe, pachnące proszkiem koszulki przekładane zakurzonymi i podartymi, tymi samymi od tygodnia. To zdrowe, uśmiechnięte, czyste buzie i te zakurzone, z zeschniętą
białawą okleiną pod nosem. Cały afrykański kontrast daje nam o sobie znać
codziennie.
Ciekawe, że słynne „Pay for me!” albo „Give me!” usłyszałam tylko od tych, którzy „mają”. Tych
dobrze ubranych, czystych i zdrowych. Tych, którzy patrzą na mnie spod brwi,
jakby zaraz mieli rzucić lotką w żywą tarczę.
Szczery uśmiech, entuzjazm, serdeczny
uścisk, chęć do działania i miłe pogawędki to cechy tych, przed którymi zmysły ostrzegają, by nie podchodzić.
Próbuję sobie odpowiedzieć, czy to pieniądz rządzi człowiekiem, czy jednak człowiek pieniądzem.
A co dla Ciebie, człowieku
Europy, jest ważniejsze: mieć, czy być? Czy kiedy masz, to jesteś?
Bardzo fajny wpis, ciekawy i wyczerpujący. I Like It a lot ;) wrzuć czasami jakieś zdjęcia (bo jestem straaaasznie ciekaw jak to wygląda) Pozdrawiam Sebastian
OdpowiedzUsuń