24 grudnia, a ja na stopach mam
sandały zamiast kozaków. W jadalni stoi sztuczna choinka, która tu nie pasuje i
bałwan z drutu i firanki, który nie pasuje jeszcze bardziej. Wokół nie bardzo
rozumieją, po co lepimy te dziwne pierogi i pieczemy drożdżowe babki. Zza okna słychać
kosiarkę, a nie skrobaczkę do samochodowych szyb. W sklepach gra amerykański
rap, a nie kolędy. A o opłatku to tu nikt nie słyszał. Niewiele wskazuje na to, że jest Wigilia. Ale dziś w nocy
narodzi się Bóg. I nieważne, czy jesteś w domu, w pracy, czy na drugim końcu
świata. On jest wszędzie i przenika wszystko.
Dzień przed wigilią pomyślałam,
że nawet nie obejrzę mojego ulubionego świątecznego filmu. I pół żartem-pół
serio, poprosiłam Pana Boga o mały wigilijny cud. Pięć minut później dostałam kwit
z informacją, że na poczcie czeka na mnie list. Jak się okazało, list ze
świąteczną kartką, życzeniami i... filmami - a wśród nich ten mój ulubiony. :)
Życzę Ci, aby mały Pan Jezus
narodził się w Twoim sercu, a wraz z nim – mały(a) Ty. Żeby te serce posklejał i
poukładał. Proś Go, jak dziecko, o wszystko. On czeka na Ciebie zawsze i
wszędzie. Nie obwinia, nie osądza, nie wypomina. Chce Twojego szczęścia. Życzę Ci spełnienia marzeń, szczerej, dziecięcej radości i pokoju.
Niech ten świąteczny czas będzie wyjątkowy.
Paulina życzę Ci, by i w Twoim sercu narodził się Jezus :) On się rodzi i w Polsce i w Zambii. Na pocieszenie, to też nie słychać skrobaczek do szyb, a zamiast śniegu, mamy deszcz :) Pozdrowienia z Polski.
OdpowiedzUsuń