Jakie są moje kajdany zła, ciężkie metalowe łańcuchy mojego
życia? Co skuwa moje ręce? Nie pozwala mi tych rąk otworzyć? Ktoś mnie
skrzywdził, skuł moje ręce i odszedł? I zostawił mnie z poczuciem winy? A
ręce bolą i krwawią. Ktoś mnie kochał i nagle zostawił. Skuł mnie emocjonalnie.
Znieważył moje ciało i psychikę.
Jakie są moje więzy niewoli, grube liny mojego życia? Może nie
potrafię przebaczyć? Nie umiem, nie chcę. Złość i brak przebaczenia coraz
mocniej ściskają moje ręce. Nie mam siły. Czuję na sobie grube liny złego
ducha, który mówi: nie przebaczaj, nie musisz.
Ta droga krzyżowa jest dla mnie. Proszę Cię Jezu, zerwij moje
kajdany zła i rozwiąż więzy niewoli.
Mamy na imię Karolina i Paulina. Pracujemy na misjach w Afryce, w
Zambii, w miejscowości Chingola.
STACJA I – PAN
JEZUS SKAZANY NA ŚMIERĆ
Agnes ma 19 lat i całe życie przed sobą. Właśnie skończyła
szkołę. Dyplom z wyróżnieniem otworzył jej drogę na studia. Chce
zostać lekarzem i pomagać ludziom, którzy chorują na AIDS. Jej rodzice są
nosicielami. W krwi dwóch młodszych braci również wykryto wirusa. HIV to
niechciany gość wielu afrykańskich rodzin. W rodzinach zadomawia się na stałe i
przechodzi z pokolenia na pokolenie. Agnes od 19 lat nie miała nawet poważnej
infekcji. Była nadzieją całej rodziny. Aż do teraz, kiedy odebrała swój test. Okazał
się „pozytywny”. Powinna była przyjmować leki od urodzenia.
Panie Jezu, dlaczego nie pozwoliłeś wykryć choroby wcześniej?
Dlaczego zwlekałeś tak długo? Dlaczego pozwoliłeś Agnes na marzenia o
normalnym życiu, a teraz to życie skazuje ją na przegraną? Dlaczego w naszym
życiu jest tyle niesprawiedliwości? Dlaczego musimy tyle cierpieć? Panie Jezu
pomóż mi zrozumieć sens krzyża.
STACJA II – PAN
JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA
Codziennie najtańszy, plastikowy różaniec wystaje spod koszulki
Godfrida. Chłopiec ma 7 lat. Nie potrafi po angielsku zapytać o kredki,
ale codziennie po angielsku odmawia różaniec. Dziś jego różaniec z plastikowych
koralików, który nosi jak naszyjnik stał się cennym łupem. Gromadka chłopców ze
slumsów postanowiła zrobić złoty interes. Sprzedawali na targu różańce, które
zabierali dzieciom z naszego oratorium. Wczoraj swój różaniec stracił Aron,
dziś zagrozili Godfridowi. Chłopiec ma czas do jutra. Jeśli nie odda różańca –
pobiją go. Godfrid dobrze wie, że to nie są żarty, jednak różańca nie zamierza
oddać. Podszedł do mnie i wyszeptał do ucha: Karolina, jutro mnie nie będzie.
Zostanę w domu, ale nie bądź smutna.
Siedmioletni chłopiec chciał obronić swój różaniec, chociaż
dobrze wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo. Walka o różaniec była dla niego
krzyżem. Wziął go na swoje ramiona, a razem z nim przyjął niebezpieczeństwo. A
czy ja byłabym gotowa przyjąć cierpienie z powodu plastikowego krzyża?
Panie Jezu, dziękuję Ci za odwagę Godfrida.
STACJA III –
PIERWSZY UPADEK POD KRZYŻEM
Wczoraj Aroni usiłował trafić piłką do kosza. Trwało to dobre
kilka minut. Z każdym rzutem jego twarz coraz bardziej napinała się ze złości.
Piłka nie dolatywała nawet do połowy wysokości kosza. Po kilku próbach
osunął się na kolana i piąstkami uderzał w piłkę. Zupełnie tak, jakby
chciał wymusić na niej posłuszeństwo. Im więcej energii poświęcał by do niej
przemówić, tym bardziej zdawała się być głucha na jego wezwania. W końcu,
przy kolejnym uderzeniu, sprytnie wyskoczyła z jego drobnych rączek i zgrabnie
zatrzymała się kilka metrów dalej. To wyczerpało siły małego gracza. Osunął się
na ziemi i zaczął głośno płakać.
Ile razy to ja wyczerpuję się przed zbyt wysokim koszem? Próbuję
dorzucić piłką. Zatriumfować, przekonać. Udowodnić coś, usprawiedliwić się.
Celuję ze szczególnym skupieniem, by trafić w punkt i poruszyć wyobraźnię
przeciwnika. Za każdym razem gdy chcę wygrać - sama upadam pod ciężarem swojej
pychy. O co tak silnie walczę? Panie Jezu, proszę Cię naucz mnie z pokorą
przyjmować własne porażki i cieszyć się sukcesami innych.
STACJA IV – PAN
JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ
Spełniło się marzenie matki. Ma córkę! Towarzyska trzylatka o
szklistych oczach i twarzy wilgotnej od śliny i łez. Dużo mniejsza od
rówieśników, ale też dużo bardziej kapryśna. Taka, która komunikuje światu
swoje „chcę” i „nie chcę” za pomocą bulgoczących dźwięków. Jedyną, ukochaną,
wyproszoną. Córkę z Zespołem Downa, dla której tak trudno w Zambii znaleźć
pomoc.
Matka. Wpatrzona w swoje umiłowane dziecko. Matka, która wszystko
rozumie. Dla której krzyż dziecka staje się jej krzyżem. Która ten krzyż
akceptuje. Która nie poddaje się zwątpieniu i trwa przy dziecku od początku do
końca. Matka, która zawsze kocha „pomimo”, a nie „ponieważ”.
Panie Jezu, dziękuję Ci za tę matkę. Dziękuję za tę lekcję
bezwarunkowej, całkowitej i wdzięcznej miłości.
STACJA V –
SZYMON Z CYRENY POMAGA NIEŚĆ KRZYŻ JEZUSOWI
Prosili Boga o pomoc dla ich niepełnosprawnej córki. Afrykańska
rzeczywistość nie sprzyja chorym. Tracili nadzieję, kiedy nagle znalazł
się lekarz z Wielkiej Brytanii, a zaraz po tym psycholog i terapeuta mowy z
Polski. Nie musieli nawet wyjeżdżać z miasta.
Od kilku miesięcy mała Amelka ma kompleksową opiekę specjalistów.
Jej rodzice mówią o błogosławieństwie i o cudzie, jakim jest nasza pomoc
dla nich. Jednak to ich obecność i wdzięczność są prawdziwym cudem i
pomocą dla nas. Pan Bóg dał nas sobie w prezencie. Razem niesiemy krzyż choroby
i krzyż misyjny. Teraz lżej nam wszystkim iść do przodu.
Panie Jezu, tak trudno jest zaakceptować swoją słabość i prosić o
pomoc. Tymczasem Ty sam dałeś sobie pomóc na drodze krzyżowej. Dziękuję za
każdą moją bezsilność. Dziękuję za ten dar słabości, który przybliża mnie do
ludzi i do Ciebie.
STACJA VI – WERONIKA
OCIERA TWARZ JEZUSOWI
Ciało Lamka trzęsie się i pokrywa maleńkimi kropelkami potu.
Wciskam termometr pod jego rękę, a z oczu nie spuszczam elektronicznego
wyświetlacza. Po kilku sekundach widzę jak 38 stopni zamienia się w 39, 39,7 i
wciąż rośnie. Chłopiec leży nieruchomy na tylnym siedzeniu jeepa. Próbuję wydobyć
od niego jakieś potwierdzenie życia, ale już nie otwiera oczu. Widzę tylko łzy,
które spływają po jego policzkach. Próbuję osuszyć ciemną skórę mokrą od łez i
potu. Ale czy przez wytarcie łez mogę ulżyć w cierpieniu chłopca? Bezsilność
wciska łzy do moich oczu. Jedyne co mogę zrobić, to być przy nim.
Panie Jezu, na Twoje cierpienie patrzyły setki ludzi, a nikt
prócz Weroniki nie podszedł, by osuszyć Twoją twarz. Niepotrzebny gest? Czy
on coś zmienił? Przecież nie zawrócił Cię z drogi cierpienia. Przecież
osuszona twarz nie zmieniła ciężaru krzyża. A ile razy, to ja zapłakana czekam,
aż ktoś otrze moje łzy. Usiądzie obok i po prostu będzie. Bez pustych
pocieszeń. Bez zapewnień, że „wszystko się ułoży”. Nie musi nic mówić, niech
tylko będzie. Czy czekam na niepotrzebny gest? Panie Jezu, pomóż mi być gotową
na gesty miłości nawet wtedy, gdy wydają się bezużyteczne.
STACJA VII – DRUGI
UPADEK POD KRZYŻEM
Dziesiątki kolorowych kredek przebiera codziennie czterdziestka
roześmianych dzieci. W mgnieniu oka biały skrawek papieru zamienia się w
kolorową krainę. Jeden obrazek należy do sześcioletniej Gertrudy. Kiedy
wieszamy go razem na tablicy dla najładniejszych prac, rozbrzmiewa pisk dzwonka,
który ogłasza koniec nauki. Sprzątamy. Spostrzegam, że Wiktoria i Gertruda
chowają kredki nie do pudełka, lecz do kieszeni. I to te najnowsze, duże,
świecowe. Dziewczynki upewniają się, czy nikt nie widzi tego, co robią. To
tylko kilka kredek. Nic takiego. Być może nigdy takich nie dostaną, a tutaj
mają je na wyciągnięcie ręki. Przecież nikt nie zauważy...
Zauważyłyśmy. Poprosiłyśmy dziewczynki, by oddały nam schowane
kredki. Wszystko było jasne. Wiedziały, że zrobiły źle. Było im wstyd. Płakały.
A my w sercu płakałyśmy z nimi.
Panie Jezu, jak często upadam z powodu różnych pokus. Poddaję się
swojej lekkomyślności. Okłamuję siebie, że zło wcale nie jest takie złe. A
później czuję wstyd i rozczarowanie. Dziękuję Ci, że jesteś ze mną w moich
upadkach, w moich błędnych decyzjach. Dziękuję za to, że mnie nie potępiasz,
lecz całujesz w czoło i pomagasz wstać.
STACJA VIII –
PAN JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NIEWIASTY
Scott znów zaciska pięści i straszy młodszego kolegę, że go
pobije. To taki rodzaj tutejszego żartu, rodem ze slumsów w Chingoli, naszym
mieście w Afryce. Tak przynajmniej tłumaczy Scott. A kiedy zwracam mu uwagę, by
tego więcej nie robił, uśmiecha się, sięga po ołówek i wraca do swojego szkicu.
Nagle podrywa się gwałtownie, znów zaciska pięści i patrzy nieprzytomnie
przed siebie. Po policzkach spływają mu łzy. Biorę go za rękę i wychodzimy
na zewnątrz. Pytam, co się dzieje. Przez sztywne, wilgotne od łez wargi
odpowiada mi po cichu, że wczoraj umarł jego malutki brat. A teraz dowiedział
się o naszym wyjeździe. Myślał, że zostaniemy z nim na zawsze. Złamał mi
się głos. Siadamy i wpatrujemy się w milczeniu w skrzypiące, metalowe
huśtawki. Nawet nie wiem, co mu powiedzieć.
Panie Jezu, Pocieszycielu i Dobry Nauczycielu. W trakcie drogi
krzyżowej to Ty pocieszałeś tych, którzy płakali nad Twoim losem.
Pocieszałeś, chociaż po ludzku to Tobie należało się współczucie. Pomóż mi
zawsze szukać pocieszenia i oparcia w Tobie. Ucz mnie być dobrym narzędziem w
Twoich rękach, bym potrafiła być wsparciem dla innych.
STACJA IX –
TRZECI UPADEK POD CIĘŻAREM KRZYŻA
Ma 18 lat i dziś dowiedział się, że będzie ojcem. Rodzice
dziewczyny zaakceptowali dziecko, ale zażądali alimentów. Trzydzieści kwacha
miesięcznie. To w Zambii równowartość trzech litrów mleka. Śmiesznie mało dla
kogoś, kto ma pracę. Przerażająco dużo dla kogoś, kto jeszcze nie skończył
szkoły, nie ma pracy, ani perspektyw na przyszłość. Rodzice chłopca
zainwestowali w edukację syna wszystkie pieniądze, a on zbyt szybkim ojcostwem
przekreślił swoją przyszłość. Musi wziąć odpowiedzialność za swój czyn. Może
będzie musiał przerwać naukę i iść do pracy. Rozczarował i zawiódł swoich
rodziców. Dziś w nocy zawiódł się na sobie samym. Odebrał sobie życie.
Panie Jezu, Ty pokazałeś nam, że upadek jest częścią drogi. Nie
jeden upadek, ale aż trzy. Trzy razy Twoje kolana ugięły się pod ciężarem
naszych grzechów. Jednak za każdym razem podnosiłeś się z kolan i wracałeś na
drogę odkupienia naszych win. Pokazałeś nam jak być silnym mimo upadków. A my
nie akceptujemy swoich słabości, swoich upadków. Chcemy być idealni.
Przygnieceni belką upokorzenia nie potrafimy wstać, bo ślad jest zbyt wielki,
by można było go zaakceptować. Wolimy przekreślić wszystko niż zaakceptować to,
co nie przystaje do naszych ambitnych planów. Wolimy wycofać się z życia, niż
przebaczyć sobie i innym.
STACJA X – PAN
JEZUS Z SZAT OBNAŻONY
Bright ma około 5 lat. Uśmiecha się bardzo wesoło, ale gdy tylko
próbuję do niego podejść - speszony chowa się za plecy starszego brata. Widzę
jak inne dzieci pokazują na niego palcami i dławią się ze śmiechu. Próbuję
przyjrzeć się uważniej, ale wciąż chowa się za plecami brata. Odchodzę kawałek
dalej, ale nie spuszczam chłopca z oczu. Po chwili widzę jak biegnie za piłką.
Teraz już wiem. Jego spodnie są rozdarte i odkrywają oba pośladki. Ten widok
już mnie nie szokuje. Często widzę chłopców w rozdartych lub przeciętych z
tyłu spodniach. Afrykańskie dzieci często są traktowane przedmiotowo. Za dnia
bywają narzędziem do pracy, w nocy narzędziem do intymnej zabawy.
Panie Jezu, Ty najmocniej kochasz dzieci. Kochasz ich niewinne
spojrzenia. Oczy pełne zaufania. Ale nie każdy ojciec jest taki jak Ty.
Niektórzy niszczą dziecięce zaufanie dotykiem pozbawionym miłości. To oni
obdarli Twoje ciało z szat. Panie Jezu, proszę Cię niech wszyscy ojcowie
zapragną wzorować się na Twojej ojcowskiej miłości. Obdarz łaską miłości
każdego ziemskiego ojca i łaską przebaczenia każde skrzywdzone dziecko.
STACJA XI – PAN
JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA
Wysoka, zgrabna, z pięknym uśmiechem. Przyszła do nas drugi raz.
Tłumaczyła reguły zabawy z języka angielskiego na język bemba i bardzo nam
wtedy pomogła. Po wszystkim zapytała, czy może chwilę porozmawiać. Powiedziała,
że chce uciec z domu, bo ojciec zdecydował, by wydać ją za mąż dla pieniędzy. W
Zambii zdarza się, że mąż płaci rodzinie za żonę. Nieważne, że ma dopiero
piętnaście lat. Została postawiona pod ścianą, bez wyboru. Ojciec skazał ją na
małżeństwo pod przymusem albo ucieczkę.
Panie Jezu, ojciec wymierzył tej dziewczynie cios. Zburzył
poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, postawił w sytuacji bez wyjścia,
głęboko zranił. Ciebie też ranią ci, których bezgranicznie kochasz. Każdego
dnia na nowo wbijają Ci gwoździe w ciało i przybijają do krzyża. Panie
Jezu, pomóż nam nie zamykać się w naszych cierpieniach. Przemieniaj je, byśmy
tak jak Ty, potrafili dzięki nim bardziej kochać.
STACJA XII –
PAN JEZUS UMIERA NA KRZYŻU
– Moja córka ma 5 lat i nie
potrafi mówić. Czy możecie jej pomóc? W czasie ciąży przechodziłam malarię, czy
może mieć to jakiś związek z tym, że córka nie mówi? – Te słowa usłyszałam
wczoraj od młodej matki.
Patrzę na Chichi i widzę powykrzywiane nogi i ręce, głowę
przesadnie wygiętą do tyłu i nienaturalnie szeroko otwarte oczy. Już wiem,
że niewykształcona mowa nie jest jedynym problemem Chichi i jej rodziców. Być
może silne leki przeciwmalaryczne uszkodziły jej mózg jeszcze przed
narodzeniem. Dziewczynka jest sparaliżowana. Jednak jej rodzice nie chcą widzieć
niepełnosprawności córki. Chcą tylko, by zaczęła mówić. Może Chichi wszystko
rozumie, ale nigdy nie będzie samodzielna. Może bardzo kocha swoich rodziców,
ale nigdy nie będzie zdolna wyrazić tego słowami. I może nigdy nie znajdzie z
nimi innej drogi porozumienia. Bo oni nie akceptują jej niepełnosprawności i
nie chcą jej zrozumieć. Odrzucają krzyż, a wraz z nim jedyną drogę porozumienia.
Chichi umiera w swoim żywym ciele. Ty wciąż żyjesz, chociaż Twoje
ludzkie ciało umarło na krzyżu za nasze grzechy. Ty pokazałeś nam, że zbawienie
przychodzi tylko przez krzyż. Panie Jezu, proszę Cię obdarz nas łaską
zrozumienia sensu cierpienia. Pomóż nam akceptować nasze życiowe krzyże. Pomóż
nam w krzyżu widzieć nie śmierć, a życie.
STACJA XIII –
PAN JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA
Doktor Mulenga otwiera białe, skrzypiące drzwi. Naszym oczom
ukazuje się półtoraroczna dziewczynka na metalowym szpitalnym łóżku. Obwinięta w
sieć plastikowych rurek, które uzupełniają jej małe, opuchnięte ciało w tlen i
płyny. Leży nieprzytomna. Porusza jedynie małym brzuszkiem w niespokojnym,
gwałtownym oddechu. Jest ciężko chora. Ma anemię sierpowatą, dość powszechną w
krajach Afryki. Czeka na zabieg, który pomoże jej organizmowi lepiej
gospodarować krwią. Doktor mówi, że niedługo będzie mogła normalnie się
rozwijać.
Panie Jezu, to już koniec. Wykonało się. Cierpienie się skończyło.
Teraz ściągają Twoje umęczone ciało z krzyża i oddają w ramiona najbliższych.
Ale Ty wkrótce zmartwychwstaniesz, by dać nam na ziemi świadectwo o miłości
Boga Ojca i życiu wiecznym. Pomóż nam powstać z naszego cierpienia. Pomóż
dostrzec jego sens i zbudować na nim lepsze, piękniejsze życie.
STACJA XIV –
PAN JEZUS ZŁOŻONY DO GROBU
Grób – przedsionek nieba. W Chingoli w Zambii wygląda bardzo
niepozornie. Na cmentarzu zamiast pomników dostrzegamy uklepane kopce koloru
czarnego, jak po zgaszonym ognisku. Trudno określić jego granice, bo nawet nie
jest ogrodzony. Gdzieniegdzie wystaje kawałek betonowej płyty lub metalowa
tabliczka z imieniem. Nie ma wieńców, ani zniczy. Ale to tak naprawdę nie ma
znaczenia. Ten grób to tylko chwila, to moment ciszy przed nowym, lepszym
początkiem.
Panie Jezu, Twoje ludzkie ciało umarło za nasze grzechy, a teraz
spoczywa w grobie. Ale to samo ciało było świątynią Boga. Po trzech dniach
wróciło do życia i to do życia wiecznego. Ty chcesz, by w naszych ciałach
zamieszkał Twój Duch. Tak bardzo pragnąłeś dla nas życia wiecznego, że
przyjąłeś na siebie najgorsze cierpienie. A wszystko z miłości do nas.
Tylko o jedno prosisz: Nie odrzucaj swojego krzyża. Tylko go przyjmij, a Ja
poniosę go za Ciebie.
Duchu Święty, krzycz do mnie w tym Wielkim Poście na całe gardło,
nie przestawaj. Grzmij jak trąba, wytknij mi moje przestępstwa i grzechy. A
potem jak już będę spokojny, to pokaż mi prawdziwe oblicze Jezusa
zmartwychwstałego. Przepiękne oblicze Boga, które ja zeszpeciłem moją złością.
Duchu Święty, pokaż mi oblicze Boga pełne wdzięku, pełne czułości, dobroci,
pełne miłości. Duchu Święty, zmieniaj także moją twarz, aby w mojej twarzy
ludzie widzieli dobro i miłość.
Wolontariuszki Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco
Karolina Gajdzińska i Paulina Pawłowska
Chingola, Zambia
Redakcja: Salezjański
Ośrodek Misyjny w Warszawie
ks. Maciej Makuła SDB
Małgorzata Dadej